Tsavo west – drugi dzień safari
cd
Opuszczamy powoli Tsavo east
Trochę jest nam przykro, ze kierowca postanowił nie otwierać już dachu po opuszczeniu lodży – zwłaszcza, ze po drodze spotykamy naszego pierwszego warana. Ale to jego decyzja.
Chyba chciał, byśmy szybciej mogli rozpocząć polowanie w Tsavo Zachodnim. Niestety. Nie dane nam było, po drodze 2 krotnie psuły się busiki – i zmuszeni byliśmy do postojów. Najpierw wśród stada zeberek paschach się przy drodze ( całkiem szybkiego ruchu) – nawet pozwolono nam wyjść z busa – prześmieszne te zwierzaki.
a potem – przy lokalnym warsztacie. Dżordż – nasz opiekun – powiedział, ze auto kaput – jak lekarz od aut znajdzie lekarstwo w 10 minut – to pojedziemy, jak nie znajdzie – trzeba będzie przygarnąć część pasażerów z zepsutego busa. Trudno. Postanawiamy jako jedni z nielicznych wysiąść z naszego środku transportu. W końcu nie ma Klimy, a na tym upale – siedzenie wewnątrz – grozi ugotowaniem. Kiedy inni widzą, że siedzący w cieniu murzyni nie napadli na nas – tez postanawiają wyjść ze swoich skorup. Jedyna różnicą między nimi a nami jednak polegała na tym, że my przenieśliśmy się w cień – na stronę murzyńską, a oni stali nadal przy busach – w pełnym słońcu. Niesamowicie było obserwować całą tą czarno- białą akcję – murzyni – obserwowali dziwnych białasów, co to wolą gotować się na tej patelni, biali obserwowali tych dziwnych murzynów – czy przypadkiem zaraz nie wyciągną broni i nie zagrabią im ich dolarów i aparatów. Ktoś co jakiś czas z ukrycia starał się strzelać fotki. Dzieciaki się bawiły – niczym i nikim się nie przejmując, a „lekarz od auta” walił co jakiś czas kamieniem w silnik, co raczej dawało mizerny efekt. W końcu – poddał się. Pasażerowie pechowego busa zostali rozlokowani do innych pojazdów i ruszyliśmy do Tsavo West.
Po drodze mijamy najstarsza lodże w tej części parku oraz przecinamy pas polowego lotniska. Ta część parku mimo że nie przypomina równin Tsavo east i jest bardziej zielone obfituje w mniejszą ilość zwierząt. A może to dlatego że południe się zbliża? Każda rozsądna istota zmyka w cień lub do wody, tylko wariaci siedzą w stalowych puszkach i przemierzają park o tej porze dnia. Fajnie w pewnym momencie możemy się przyjrzeć ponownie szczytom Kilimandżaro, tym razem z ziemi
Ta cześć parku jest zupełnie inna, górzysta i bardziej zielona. Może to z powodu umiejscowienia wodospadów Mzima Springs. To żródła, które dostarczają wodę niemal do całej Kenii. Kiedyś w jeziorkach, które tworzą się wokół wodospadów spotkać można było bardzo wiele hipopotamów. Niestety – jakiś czas temu Kenię nawiedziła ogromna susza, i hipcie wymarły. Zostały tylko 3, z kilkuset. Rząd bardzo pro ekologiczny – by nie naruszać ekosystemu – zabronił dokarmiania hipopotamów, i te – bez dostępu do trawy – poginęły. Nam udało się zobaczyć tylko oczka, albo uszka jednego z ocalałej trójki. Przy Mzima Springs miał nas czekać spacer po sawannie – z uzbrojonym strażnikiem ( w końcu te dzikie zwierzęta), ale w ostateczności – jako, że przyjechaliśmy spóźnieni – został nam się spacer z nieuzbrojonym Dżordżem Zresztą – broń była mu niepotrzebna chyba – najgroźniejszy był hipcio z krokodylem – ale oba były tak daleko, że dali byśmy jakoś radę. Krokodyl zresztą wyglądał trochę jak te łabędzie w Licheniu – jak ze styropianu – rzucony gdzieś na drugi brzeg – tak pro forma, by był :). Dżordż pokazał nam kilka ciekawych gatunków roślin, między innymi drzewa gorączkowe i kiełbasiane, dał pokarmić ryby w jeziorku i tak w zasadzie – to było wszystko, co zobaczyliśmy na tej „sawannie”.
Potem w busy, i znów w drogę, na polowanie, a raczej – na obiad do lodży. O dziwo – zielone Tsavo West nie obfitowało jakoś szczególnie w zwierzaki. Więc po drodze fotografowaliśmy baobaby, trochę ptaków, słoni i widoki.
Lodża, w której nas zakwaterowali była niesamowita. Zaraz za naszymi oknami rozpościerała się sawanna, po której spacerowały zwierzęta. Na dobrą sprawę – przyroda wchodziła nam do pokojów. Tylko kilka metrów, i niska stalowa barierka – jak balkonowa – oddzielała nas od tych wszystkich stworzeń. I mimo gorąca – niewielu chciało korzystać z basenów, czy drzemek – większość chłonęła to, co nas otaczało. Znów do obiadu towarzyszyły nam słone i małpy, a nawet bawoły – z tą różnicą, ze tym razem – mogliśmy ich niemal dotknąć. A one niczego nie robiły sobie z naszej obecności.
Naszą wielką miłość zdobyły „bezo gony” – oficjalnie zwane przez Dżordża „góralkami skalistymi” (jak nazywały się w rzeczywistości nie mam pojęcia ) przesłodkie stwory – coś jak chomiki, ale bez ogonów i wielkości sporego królika . Łukasz chciał się nawet z nimi bliżej zaprzyjaźnić i pogłaskać, jednak przypomniałam mu, że to nie są domowe stworzonka, a dzikie zwierzęta, i może niech lepiej ręce trzyma od nich z daleka, jeśli chce je mieć całe.
Poniżej jeszcze dwie panoramy, jedna bezpośrednio z naszego balkonu a druga rozciąga się na ścisły rezerwat nosorożca.
Trzeba przyznać że widok z pokoju jest wspaniały świadomość że jedynie mała barierka balkonu oddziela cię o dzikiej sawanny w Afryce może uderzać do głowy.
Po południu zaplanowana była wyprawa do sanktuarium dla nosorożców. W całej Kenii zostało ich już bardzo niewiele i są pod ścisłą ochroną. Jednak, mimo usilnych starań naszych ( kierowcy nieco mniej, chyba się zgubił), jedynymi nosorożcami jakie dane bnam było zobaczyć okazały się być te wycięte z blachy, przyczepione do bramy parku. Szkoda Tego się obawiałam. Zresztą całe to popołudniowe polowanie należało zaliczyć do nieudanych raczej. Honor zwierząt uratował kameleon, którego o mało nie rozjechaliśmy. O dziwo – nie zmienił barwy na piaskową, tylko na rdzawej drodze pozostał niesamowicie zielony.
Widok na nasza lodże, drugie okna na parterze po lewej stronie to nasz pokoik. Wracamy po nieudanym poszukiwaniu nosorożca na kolacje i wydarzenie wieczoru, czyli czekanie na lamparta. Nie przypuszczałem że najbliższe godziny chyba będą najwspanialsze podczas tej wyprawy, te emocje, adrenalina, mieszanka odgłosów możliwość nocnej obserwacji zwierząt jest nie do zapomnienia. Ale o tym w osobnym wpisie.
Komentarze (2) do 'Tsavo west – drugi dzień safari'
Zostaw komentarz
Zaloguj się, by móc komentować.
Czekamy na wiecej…
mr T
14 lut 2011 o 1:27 edit_comment_link(__('Edytuj', 'sandbox'), ' ', ''); ?>
Rewelacja!!!! Świetne zdjęcia, super kolory !!!!
Madzialena
14 lut 2011 o 1:39 edit_comment_link(__('Edytuj', 'sandbox'), ' ', ''); ?>