Lukasz Buszka blog

projektuje, fotografuje, podróżuje, gotuje

Tsavo west – noc lamparta

komentarze (2)

cd opisu Adki

Wieczorem,  czekała nas  atrakcja – lampart. W naszej lodży była tradycja wywieszania porcji mięsa dla tego cudnego drapieżnika. Ponoć przychodził co noc, czasem jednak kazał na siebie długo czekać, nawet do 5 nad ranem. Pomni wczorajszej straty, postanawiamy czekać mimo wszystko. Mięso wywieszane jest koło 19.30,  i od tej godziny – wszystkie dobre miejsca obserwacyjne były już zajęte. Co chwilę słychać był okrzyki „idzie” – w coraz to innym języku.  Jednak – nie szedł :)  I jeszcze długo miał nie przyjść. Po pół godzinie ludzie zaczęli wykruszać się do swoich pokojów – zwłaszcza, że obsługa gwarantowała pobudkę- jak tylko „leopard” się pojawi.  My zostaliśmy. Tego co słyszeliśmy, widzieliśmy, czuliśmy – nie oddadzą chyba żadne słowa, żadne filmy na nationalu, no.. nijak nie jestem w stanie oddać atmosfery tego miejsca i tej chwili. Nocne rechotanie żab, cykanie Cyklad, bitwa słoni, chłeptanie wody przez hieny, gazele odpoczywające w pobliżu naszego tarasu, i w końcu ryk wyczekiwanego lamparta… Chciałabym to przeżyć jeszcze raz, móc pokazać to najbliższym. Bardzo mi ich wtedy brakowało.

Pojawienie się Hieny w pobliżu młodego słonika skutkowało natychmiastową reakcja dorosłych, słonik lądował z tyłu, ale hieny bardziej niż młodym interesowały się mięsem dla lamparta.






Ten rząd lampek przypominający pas lotniska to skryte w mroku stado impalek




Hieny co jakiś czas powracały do miejsca wywieszonego mięsa, może liczyły że będą w stanie odebrać zdobycz Lamparta?




Tej nocy kot zaszczycił nas swoją obecnością już o północy.  W pobliżu wywieszonego mięsa co jakiś czas pojawiały się Hieny, jakby czuwały i pilnowały czy przypadkiem lampart nie straci mięsa. Wiadomo że Hieny są w stanie odebrać mu zdobycz jeśli ten z nią spadnie na ziemie.Lampart swoje przybycie oznajmił jednym rykiem, ale trudno to opisać, gardłowy, drapieżny przeszywający, aż dreszcze przebiegają po ciele. To co oglądamy w filmach przyrodniczych jest znacznie wyciszone, może teraz podbity był jeszcze ten dźwięk przez kompletną cisze. Na sekundy przed rykiem wszystko ucichło żaby, cykady, impale znieruchomiały. Hieny prysnęły pomiędzy krzakami i na drzewo z mięsem wskoczył lampart. Jak tylko się pojawił, obsługa hotelowa obiegła wszystkie pokoje budząc gości, a my mieliśmy możliwość podziwiania prawie godzinnego spektaklu. Kiedy kot w końcu rozprawił się z przeznaczoną dla niego porcja mięcha, przez moment miałam obawy, cz nie połasi się na całkiem sporą ilość białych kotletów stojących i cykających mu fotki – w końcu dzielił nas tylko dystans.. nie wiem, może z 5 metrów, i nic więcej.  Żadnego strażnika z bronią, żadnej siatki, żadnego płotu pod prądem. Nic. Jednak lampart chyba był już w miarę najedzony, bo olał nas zupełnie, przez chwilę tylko się przyglądając, i poszedł pić.  W blasku fleszy pokazał się sznur maleńkich lampek – oczu spłoszonych im palek. O dziwo nie zwiały d razu wszystkie, tylko dyskretnie, cichcem cichcem – gęsiego – postanowiły się wycofać. Kocur był nimi mocno NIE zainteresowany, dla zabawy chyba – zapolował jeszcze na jakieś małe stworzenie z ogonem, i umknął w mrok.













Chwilę jeszcze posiedzieliśmy, ale w końcu i nas wygnało do pokoju

Autor: Lukasz Buszka

16 lut 2011 o 12:04.

Komentarze (2) do 'Tsavo west – noc lamparta'

Najnowsze komentarze przez RSS. Adres TrackBack do 'Tsavo west – noc lamparta'.

  1. świetna relacja. można się poczuć jak na safari! dzięki.

    Anonim

    23 lut 2011 o 20:43

  2. Fajne zdjęcia

    Nicole:D

    24 lis 2012 o 13:20

Zostaw komentarz

Zaloguj się, by móc komentować.