Lukasz Buszka blog

projektuje, fotografuje, podróżuje, gotuje

Tunezja 2011

bez komentarza

Wiem że jeszcze nie skończyłem pisać relacji z ostatniej podróży do Kenii ale nadarzyła się niebywała okazja wyjazdu do Tunezji. Nie było co czekać, szybkie pakowanie i w drogę. Co prawda jeszcze dzień przed zmieniono nam linie oraz godzinę wylotu przez co w zasadzie straciliśmy cały dzień ale kto by się tym przejmował mając w perspektywie dwa tygodnie w innym świecie. Lecieliśmy na stare śmieci czyli do miejsca w którym byliśmy sześć lat temu to dodawało jeszcze większy smaczek. Na ile tamto miejsce się zmieniło, jak zostało w naszej pamięci. Bądź co bądź wtedy była to nasza pierwsza podróź na czarny ląd, i wszystko było nowe..

Na Okęcie docieramy trzy godziny przed odprawą, i tutaj nowa niespodzianka mamy międzylądowanie. Czyli jak dla mnie dwa razy więcej startów a tych najbardziej nie lubię podczas całego lotu. Zresztą cały plan lotu wymyślono chyba na biegu. Okazuje się ze w Katowicach nie tyle bierzemy nowych na pokład co wysadzamy ludzi wracających z Tunezji. To nie można było od razu tam lądować ?

Lądujemy wieczorem, na lotnisku niespodzianka witają nas flagami, poczęstunkiem jest pizza ciastka kawa cola. Znając już trochę mentalność arabów spodziewam się za chwile po uprzejmościach zacznie się wyciągnie bakszyszu za ten poczęstunek. I tutaj następuję pierwsze zaskoczenie. To na prawdę było gratis. Do Tunezji obecnie przyjeżdza bardzo mało turystów więc każdy witany jest niczym bohater na lotnisku. Dwie godziny czasu czyli tyle ile lot zajmuje wszystkim moim rodakom dotarcie do autokaru. Docieramy na miejsce po północy, jest spokój cisza aż nie naturalna jak na te porę w hotelu który tętnił parę lat temu życiem. Ciepło i ten swoisty zapach czarnego lądu. Jutro będziemy się przekonywać jak zmienił się ten kraj po rewolucji.

Autor: Lukasz Buszka

4 maj 2011 o 23:09.

Zostaw komentarz

Zaloguj się, by móc komentować.