Tag ‘Masajowie’
Z wizytą u Masajów
Adek
Przez jakiś czas zastanawialiśmy się , czy brać udział, pomni doświadczeń z cepelii jaką trąciły wizyta w wiosce berberyjskiej i beduińskiej, jednak myśl o niesamowitych kolorach i cudnych zdjęciach nas przekonała. I słusznie. O dziwo wcale tak „cepeliowo” nie było. Choć nadal jestem przeciwniczką robienia sobie zdjęć z „panią misiową” jak ja to mówię. Czyli z mieszkańcami zwiedzanych wiosek. Uważam, że uwłacza to ich godności – takie fotki – jak z naszym misiem w Zakopanem Co innego fotografowanie samych ludzi. Byli piękni. Mimo łysych głów – bardzo atrakcyjne kobiety, strzeliste sylwetki mężczyzn. Wszyscy niesamowicie smukli i umięśnieni. Do oprowadzenia nas po wiosce przydzielony został młody chłopak. Bardzo się starał wypaść przekonująco w roli gospodarza, nawet zaproponował jednej z dziewcząt, że upoluje dla niej lwa – by móc się z nią ożenić – ale dziewczyna chyba jednak uznała, ze nie jest gotowa zostać kolejną białą Masajką. I dobrze, bo na oko miała może z 15 lat. Masajowie są jednym z większych plemion kenijskich. I chyba najbardziej popularnymi. Sami o sobie mówią, ze są wojownikami. By móc się ożenić – muszą najpierw upolować lwa. A, ze nie ma u nich monogamii – lwów mogą upolować wiele. Ponoć masajskie dziewczyny, nie są o siebie zazdrosne, ale ja tam nie wiem. Masajowie nie mogą wiązać się w związki małżeńskie w ramach jednej plemiennej wioski, dlatego – by łatwo było stwierdzić, czy można zawrzeć związek małżeński , już w dzieciństwie są „znakowani” – robione im są blizny – w widocznych miejscach – na policzkach, czole. W „naszej” wiosce – znakiem rozpoznawczym były małe kółka wypalone właśnie na policzkach. Rżąd coraz bardziej ingeruje obecnie w życie Masajów, więc maja oni obowiązek – jak każdy inny Kenijczyk – skończyć szkołę podstawową – 8 klas bezpłatna), czy mężczyźni – iść do wojska. W związku z tą mobilizacją – zakazano Masajom ( i pewnie wszystkim innym plemionom) wykonywania rytualnych blizn ( poza „wioskowymi”) a także usuwania przednich zębów – co było oznaką wyjątkowej atrakcyjności – dla tego plemienia.
Nasi Masajowie chyba nie należeli do najbiedniejszych, w ich wiosce panował porządek, a odwiedzający ich turyści zostawiali zapewne sporo pieniędzy i podarków dla najmłodszych. Szkoda, że najczęściej były to słodycze, a nie ubranka czy przybory szkolne Ale fakt – wg. piramidy zaspokajania potrzeb – rodzice najpewniej najpierw kupią im zeszyty, a dopiero potem czekoladkę.
Zauroczyły mnie uśmiechu na twarzach tych ludzi, kolorystyka, i wszędobylskie, wesołe dzieciaki. No i kózki Masajowie chyba wiedzą, że by otworzyć serca ( i portfele) turystów – należy wypuścić dużo dzieciaków i dużo małych zwierzątek
Na nie – nie ma mocnych.
W ramach żelaznych punktów programu – uczono nas rozpalania ognia za pomocą magicznego patyczka, po który trzeba chodzić daleko do lasu ( tiiaa) i kępki trawy wymieszanej z krowim łajnem ( dla chcących – patyczek – za 200 KSH – trawa z łajnem – w gratisie) a także wykonano dla nas taniec plemienny wraz z ze śpiewami. Nawet, nawet – miało to melodię, aż Łukasz postanowił wgrać sobie na dzwonek do telefonu. Taniec polega na podskokach – im wyżej tym lepiej. I nawet co roku organizowane są ogólnokrajowe zawody w owych „tańcach”. Zwycięzca cały rok może puszyć się tytułem „najwyżej skakacza”. No i oczywiście – zakupy! Zostaliśmy osaczeni, każdy dostał opiekuja, i przepuszczono nas przez wyjątkowo wąskie gardło stolików z pamiątkami. O dziwo – udało nam się wymknąć – z niczym Zła turysta, oj zła.
Na koniec znów kózki i dzieci, jeszcze kilka ostatnich fotek, i czas pakować się do autobusów.
home
Nie ma co owijać w bawełnę… zajebiste klimaty. Właśnie wylądowało na Okęciu 32GB fot plus trochę filmików. Kiedy to obrobię nie wiem. Na razie siedzę i przeglądam popijając czarną kawę z czarnej Afryki. Wszystko muszę poukładać sobie w głowie opisać zilustrować zdjęciami i pokazać. Asanti Sana Kenya